Jestem w trakcie pisania prezentacji na Kongres Mięsny & Roślinne Alternatywy. Analizuje sobie marki bezmięsne. Ciekawy, kreatywny rynek i bogaty w pomysły i smaki, z który trzymam kciuki. Bardzo dużo nowości produktowych, innowacji, których z przyjemnością spróbuję. I tyle! Reszta ta dramat! Tak z mięsiarzami nie wygramy! Dlaczego?
Powiecie, że skoro jestem strategiem to będę narzekać, że nikt nie ma ma przemyślanej strategii, aby tylko przytulić jakiś strategiczny brief. To też:) Tylko, że na rynku roślinnych alternatyw przemyślanych rozwiązań jest jak na lekarstwo. Rynek mięsny już dawno przepracował swoją pozycję, rozmawia z klientami, rozwija się, reaguje na trendy. Przykład- krnąbrne Zerki nie chcą jeść mięsa, bo zwierzątka i planetę coś tam boli – > BANG! Dawać Smolastego (Tarczyński). On już im wybije to z głowy.
Ekologia i dobrostan zwierząt to niestety już za mało. Roślinne alternatywy do mięsa bardzo mocno ograniczają się do tych dwóch przekazów. I tak, jak to jest bardzo ważna motywacja, jest to coś na czym nie zbuduje się masowej marki. Kiedyś na rynku spożywczym takim stemplem była polskość produktu, która z czasem stała się oczywista. Tak na rynku mięsnych alternatyw ekologia i dobrostan to must have, ale już za mało, aby przyciągnąć klienta, który może powie w ankiecie, że jest to dla niego ważne, ale na poziomie nieświadomym szuka mocniejszych wyróżników i powodów aby sięgnąć po alternatywę. I tutaj mamy powrót do punktu nr 1. strategii…
Szeroka dystrybucja – to tak leży, że już nie ma słów…
BTW. Smolasty to bardzo dobry ruch. Odważny, w trendzie, w odpowiedzi na realne wyzwania (domyślam się tylko, bo briefu nie widziałem).
Komentarze