Strefa wiedzy
Menu

Skok na Kasę w Wołominie

Dla większości z nas rok 2014 zaczął się od „Rolowania” Nataszy Urbańskiej i jej intymnej relacji z umywalką na dancefloor. Rolowanie zrobiło nam hardcore. Dlatego natychmiast przestaliśmy hejtować fanpage Reserved za skandaliczne zachowanie optymalizującego podatki koncernu LPP i usiedliśmy z filiżanką kawy, myśląc o rynku bankowym w Polsce.

Rynku, na którym działa kilkadziesiąt banków oraz drugie tyle instytucji parabankowych, walczących o potencjalnego klienta ciągle udoskonalanymi produktami (to oczywiste, mimo iż produkty są u wszystkich prawie takie same) oraz inwestycjami w wyróżnialny i atrakcyjny wizerunek (przynajmniej w teorii zapisanej na kartkach z pozycjonowaniem).

Wydających naprawdę grube miliony na reklamy telewizyjne, by przedostać się do świadomości masowego konsumenta i zmusić do zmiany przyzwyczajeń finansowych, o co nie jest łatwo. Tak samo, jak wydając po kilkaset złotych za pozyskanie danych osobowych w Internecie, zaczepić rybki na haczyk i spokojnie wyciągnąć na brzeg. Bo złapana rybka, to a) tysiąc b) dwa tysiące c) pięć tysięcy złotych miesięcznie lądujących na koncie. A mnożąc rybkę przez liczbę klientów, dostajemy całkiem przyjemną kwotę do inwestowania.

A klient? Obraca się w obszarze kilku najbardziej znanych mu marek – a i tak zdarza mu się je mylić – bądź tych najbardziej wyrazistych reklamowo. Dlaczego? Bo dopóki nie musi zrobić nic, co wymaga przejścia się (tradycyjnie bądź wirtualnie) do innego niż jego własnego banku, instytucje finansowe ma głęboko na dnie portfela. Dopóki jego bank, nie zrobi mu krzywdy, odmawiając pożyczki lub kredytu, sam nie zacznie szukać alternatywy…

Banał: top of mind = sukces

Dlatego, dokonując teraz oczywistego dużego skrótu myślowego, tak ważne dla sektora bankowego jest wyróżnienie się znaną twarzą – Szymon Majewski, Marek Kondrat, Piotr Fronczewski – przykłady z sukcesem prowadzonych działań marketingowych można by mnożyć. Nic dziwnego więc, że wydarzeniem pierwszego miesiąca roku 2014 można śmiało obwołać współpracę reklamową „nowego” Michała Wiśniewskiego ze SKOK Wołomin.

„Ależ to straszna, obciachowa reklama!” krzykniecie. Macie do tego pełne prawo, tylko pamiętajcie, że ona nie jest skierowana do Was, specjalistów od marketingu, ale do fanów wzruszeń piosenki „Keine grenzen” i tańców w rytm zespołu Weekend. Przejdźmy zatem do sedna, przyjrzyjmy się słowom tej reklamy i zobaczmy, jak dobrze przekazane są w nich wszystkie wartościowe, z punktu widzenia reklamowania pożyczki w SKOK, atrybuty.

Bo nie zawsze co dobre jest dobre

Bank nie da Ci pożyczki? Potraktuje Cię nieodpowiednio? Mówi, że jest fajny, a nie jest? Tym bardziej, że swojej okolicy masz tylko ten z Żubrem (PEKAO SA) i ten z kabareciarzem Majewskim (PKO Bank Polski). A tutaj proszę – gwiazda-swojak reklamuje, ale śpiewa o życiu, ma takie same problemy jak ja. No i ostatnio nieźle się odstawił, spoważniał. I wie, co śpiewa – doprawdy, nie zawsze to, co dobre jest dobre – na przykład słodycze (są dobre, ale nie są dobre) albo romans z sąsiadką (pozornie dobry, ale niedobry).

Czerwone nie zawsze jest złe

Jak widać Michał Wiśniewski ma dystans do siebie i nie zapomina o tym, żeby odnieść się do wydarzeń z przeszłości, kiedy farbował włosy na zielono dla Plusa i na czerwono-pomarańczowo dla sieci Avans. Tymi słowami chce przypomnieć, że występował już w reklamach, wierząc, że reklamowane przez niego produkty nie zawsze są złe.

Idąc dalej, to może być też metafora, prawdziwa i bliska każdej parze, która bardzo się kocha (i często) ale nie chce mieć jeszcze dziecka. Dla niej czerwone nie jest złe.

Czasem tak ktoś zwyczajnie po ludzku…

W naszym pięknym kraju, poza oczywistym pokoleniem Y oraz pokoleniem śledzącym kryzysy na fanpage’ach, jest kilka milionów osób, dla których taki gest, jak potraktowanie ich z szacunkiem to już naprawdę dużo. Zarabiając symboliczne pieniądze, niekoniecznie na 6-miesięcznch stażach w agencjach Social Media, codziennie borykają się problemami dużo bardziej istotnymi, niż to, jakie zdjęcie jedzenia wrzucić na Instagram.

Taki gest jak potraktowanie ich zwyczajnie po ludzku, to dla nich dużo więcej niż kolejna aplikacja mobilna. Dużo więcej niż angażująca komunikacja na Facebook. Dla niej – grupy śpiewającej po oczepinach „Wstań, powiedz nie jestem sam i nigdy więcej już nikt…” – to bardzo ważny element w relacji konsument – marka.

Poda rękę, znajdzie rozwiązanie

Jeśli spojrzymy na pierwszą z brzegu segmentację klientów banków, zobaczymy, że osób nastawionych w życiu na bezpieczeństwo, wycofanych, konformistycznych i oczekujących prowadzenia za rękę jest zdecydowanie więcej niż tych nastawionych na rozwój i zdobywanie świata. Dla nich doradztwo i pomoc w wyborze jest nie do przecenienia. A znalezienie rozwiązania ich problemów finansowych to największa z możliwych korzyści.

Dlatego dzień za dniem śpiewam Wam miłość

A tego zakończenia, to musimy się przyznać, że niestety nie rozumiemy.

Ale uważamy, że to najpewniej efekt dobrych negocjacji artysty. Pozwolono na koniec reklamy zaśpiewać mu po prostu to, co zawsze chciał. Może zawsze chciał zaśpiewać komuś miłość?

A że nie ma to zupełnie sensu?

Cóż. Czy ktoś bogatemu zabroni?

Komentarze
Trwa ładowanie