Strefa wiedzy
Menu

Nowy, ale czy mądry konsument

Wracasz do domu ze spotkania, jadąc na miejskim rowerze wypożyczonym za złotówkę, z logo mBanku na bagażniku i nie przeszkadza Ci ono? Słuchasz playlisty swojego znajomego z Facebooka za pomocą Spotify? Aplikacji, w której masz nieograniczony dostęp do muzycznych zasobów sieci za mniej niż 20 zł/mc?

Już dawno zapomniałeś o samochodowym weekendzie w hipermarkecie, bo to przeżytek i hobby ludzi tracących czas, pieniądze i życie?

Zaraz po tym jak oddasz rower i wyjmiesz słuchawki z uszu, wejdziesz na chwilę do Lidla, żeby zrobić szybkie i mądre zakupy?

Jesteś nowym konsumentem. Takim, dla którego „mieć” nie jest już najważniejsze, a który niedługo zacznie kształtować świat.

Epoka współdzielenia i ograniczania marnotrawstwa

Ludzkość zjada samą siebie. Produkuje coraz więcej nikomu niepotrzebnych rzeczy, tylko po to żeby zwiększać popyt. Lodówki działające 5 lat, telefony wymieniane po dwóch, szklane butelki niezwrotne, plastikowe paczki z wędliną i żółtym serem, równie plastikowa woda mineralna i miliony chińskich promocyjnych gadżetów reklamowych.

Ludzkość konsumuje coraz więcej tylko po to, żeby konsumować. Mimo iż zdajemy sobie sprawę, że nie do końca tego potrzebujemy, to podświadomie uważamy, że konsumując utrzymujemy gospodarcze status quo. Dajemy pracę. Wspieramy gospodarkę.

„Wiesz, może i nie potrzebuję tej bzdurki z Pepco, ale jak pomyślę, że dzięki temu ktoś ma pracę, a dla mnie to kilka złotych, to w sumie się nie zastanawiam”.

Z drugiej strony tam gdzie się da, ludzkość szuka oszczędności – nie tylko pieniędzy, ale i globalnych zasobów. Oczywiście zawsze będą wśród nas ludzie, dla których nowy samochód będzie sensem istnienia, dla których nowe 40 cali w salonie to absolutny must have, ale trend pożyczania sobie (zarówno rzeczy, pieniędzy, jak i wiedzy) jest już jasno widoczny – wspólne przejazdy między miastami, rowery miejskie czy alternatywne taksówki to tylko jeden z elementów działania nowego konsumenta w świecie realnym.

Oszczędzam pieniądze i czas, a na dodatek wpływam pozytywnie na otoczenie. Chyba zasłużyłem na bagietkę w Charlotte?

W świecie wirtualnym crowdfunding, crowdsourcing i wszelkie działania peer-to-peer to już standardowe mechanizmy powodujące, że łatwo i przyjemnie dzielimy się z innymi nadmiarem środków, bądź też korzystamy z dobrodziejstwa innych. I jeszcze robimy coś dobrego. Kiedyś karmiliśmy drobnymi kawałkami starego chleba kaczki w stawie, dzisiaj karmimy drobnymi dolarami wynalazców bardzo potrzebnych wynalazków zza oceanu.

DVD? A po co to mieć, skoro w serwisie VOD mogę to mieć prościej, szybciej i jeszcze bez zajmowania miejsca na półce i przyciągania kurzu. Mama, z którą mieszkam, ma przecież dużo więcej ważnych rzeczy niż odkurzanie. Na przykład pranie i robienie obiadu dla swojego dorosłego synka.

Nowe ciuchy w sklepie? A od czego jest bogactwo Allegro. Od czego wyprzedaże garażowe, pchle modne targi i wymiany przez Internet? Tym bardziej, że coraz bardziej, znowu, doceniam to od kogo kupuję, bo wolę wspierać ludzi, a nie wielkie koncerny.

Muzyka z płyty? To już bardziej gadżet, jeśli mówimy o tej vinylowej. A zupełny przeżytek, jeśli mowa o tej z CD. MP3 też zajmuje miejsce – te wirtualne – nie chcę, nie kocham, nie szanuję, słucham za darmo, kubełek KFC za 14.95 kupuję.

Konsument, który chce być postrzegany jako rozsądny

Mając ograniczony budżet i racjonalizując swoje decyzje zakupowe, współczesny konsument ma jeden podstawowy cel. Pokazać innym, a potem sobie, że jest nowoczesny, że nadąża i że to, co robi ma większy sens.

Tym bardziej, że marketing największych marek daje mu ku temu wiele powodów.

Jesteś mądry, bo kupujesz nasze, polskie. Jesteś rozsądny, bo nie przepłacasz. Jesteś sprytny, bo korzystasz z promocji. Jesteś świadomy, bo kupujesz marki własne.

Wyjdźmy na chwilę na ulicę w dowolnie wybranym mieście w Polsce. Co widzimy? Biedronka, Lidl, Rossmann, Hebe i Pepco. Każda z tych marek, które kęs po kęsie zjadają polski rynek, komunikuje się na poziomie strategii marki, dokładnie tak samo: z nami wybierasz mądrze.

I tak samo nagradza codziennie swoich konsumentów. Promocją na kabanosy 1+1, obniżką ceny konserwy rybnej o 20% czy jedną paczką kalafiora gratis.

Dekadę temu wieszczono upadek lokalnych sklepów na rzecz wielkich hipermarketów. Powstawały grupy protestu. Histeria była podsycana przez media i nie miała końca. Mało brakowało, a sklepikarze i handlarze (taksówkarze i cinkciarze), zwani także kupcami, wyszliby na ulice protestować przeciwko wolnemu rynkowi. Ale nie wyszli.

I co? I nic. Nie upadły, bo jak się okazało, a co przeczuwaliśmy, te dwa światy mogły istnieć obok siebie w zupełniej zgodzie.

Dopiero dzisiaj, jak pokazują badania ilościowe, małe, lokalne sklepy rzeczywiście masowo padają i zamykają się. Dla tych, które nie zrzeszają się w sieci nadszedł czas walki o przetrwanie. I kto im to zrobił? Najbardziej kochana marka w tym kraju. Ta z kropkami na skrzydełkach. Przetrwać mogę tylko te unikalne, które zdołały zbudować ze swoimi klientami, na tyle silne relacje emocjonalne (na poziomie obsługi czy asortymentu), że argumenty racjonalne (cena, wybór, lokalizacja) nie będą przeważały.

Wykup wszystko, bo nie przeżyjesz

Jeszcze jedna rzecz – jeśli byliście w dowolnym dużym sklepie, przed dowolnym świętem narodowym, podczas którego panuje zakaz handlu, to zapewne zauważyliście tam dziki tłum ludzi, wykupujących wszystko jak leci. Jakby musieli przeżyć tydzień bez wychodzenia z domu – siedem chlebów, zgrzewka piwa, wódka, wino, dwa kilogramy kiełbasy, karton bananów, sery pleśniowe, brokuły, parówki, pasztety w puszkach, serki homogenizowane, śmietana, papier toaletowy, lody, zupy w proszku…

Jesteśmy przekonani, że to właśnie lobby supermarketów zdołało przekonać lata temu rządzących do wprowadzenia tego zakazu, bo na pewno nie broni on małych sklepów. Wręcz przeciwnie – on napędza cały ruch do tych dużych, powodując zupełnie nieracjonalne zapasy (na jeden świąteczny dzień!), z których wiele wyląduje po kilku dniach w koszu na śmieci albo straci radośnie swoją ważność nietknięta.

Hasztag yolo, nominuję Cię do splesza!

Konsument staje się coraz bardziej leniwy. Widać to z każdej strony, przede wszystkim na poziomie zaangażowania w sieci.

Jedzenie jabłek receptą na złe zachowanie Rosji? To tak samo dobre, jak manifestowanie niezależności poprzez mieszkanie z rodzicami do 35-go roku życia (coraz popularniejszy trend w Polsce, prawie połowa młodych ludzi podąża z jego prądem).

Oblewanie się wodą w imię dobrej sprawy zza oceanu? Dość tania metoda autopromocji i pokazania fajności, w kontekście charytatywności. W obecnych czasach, konsumentowi nie opłaca się wspomagać po cichu. W obecnych czasach pomoc musi zostać dostrzeżona. Przelewasz po cichu pieniądze na wybraną fundację pomagającą dzieciakom? Kubeł wody na głowę!

Co najciekawsze, konsument zaczyna wierzyć, że takie formy manifestacji swoich poglądów mają szersze znaczenie. Otóż musimy Was wyprowadzić z błędu. Nie mają.

Prezydent Rosji w odpowiedzi na Wasze jabłka, wprowadza embargo na inne produkty z Polski i oficjalnie daje kubełek zimnej wody na głowy rolników z naszego pięknego kraju. Przykładowo, papryka w tydzień tanieje z 10 na 3 złote. Prezydent Rosji dziękuje za uwagę i wprowadza wojska na Ukrainę, nie zważając na protesty na Twitterze. Co za bezczelność! Statusem go!

Mądry konsument?

Mądry na swój sposób.
Na pewno strasznie leniwy i coraz bardziej zepsuty. Nie przyjmujący długich i skomplikowanych komunikatów.
Na pewno wyposażony w broń masowego rażenia marek – Internet, w którym sprawdzi obietnicę marki w 30 sekund z każdego miejsca na świecie.
Na pewno rozpieszczony. Przez marki, które w swojej służalczości dają mu coraz więcej.
Na pewno czujący swoją coraz większą siłę. Mimo iż jest ona często pozorna, to wywalczenie czegoś poprzez fanpage dodaje skrzydeł.
Na pewno pierwotny. Niezależnie od statusu społecznego i pieniędzy, biegnący po tanie Crocsy do Lidla.
Na pewno zaniepokojony gospodarką i polityką.
Na pewno szukający i ciekawy. Nigdy dotąd nie był tak blisko miejsc i wydarzeń, które są tak daleko.
Konsument mądry od mądrości przeczytanych w Internecie, które w większości są głupotami.
Konsument, którym dalej łatwo manipulować, bo jest tylko człowiekiem.
Konsument, który ciągle siada i ogląda programy telewizyjne, które urągają jakiejkolwiek mądrości i który daje pokaz swojej mądrości komentując w Internecie.
Mądry? Na pewno nowy i inny, którego podstawowe motywacje pozostaną niezmienne, a sposobów ich zaspokojenia, marki muszą się ciągle uczyć.

Komentarze
Trwa ładowanie